Dziś jest: Sobota 04 stycznia 2025, Imieniny: Tytusa, Eugeniusza .
Archiwum aktualności Urzędu Miejskiego w Szczuczynie rok 2012
Opublikowano: 2012-10-08

„Jak to z pracą w Zambrowie było…”

    Właściwie miałem już nie wypowiadać się w tym temacie, ale w związku z wieloma pytaniami przekazanymi mi drogą internetową, w których wciąż powtarzają się: była ta praca, czy nie było, pracuje ktoś w tej firmie, to co się w końcu stało, jak było naprawdę? Postanowiłem całą historię poszukiwania pracy w okolicach Zambrowa krótko opisać, aby każdy mógł z niej wyciągnąć własne wnioski.

BEZ NAZWY ZAKŁADU

    Na wstępie chciałbym jasno zaznaczyć, że to co zadziało się już ponad rok temu, jest dla mnie tylko i wyłącznie źródłem wiedzy przydatnej w codziennej pracy i przede wszystkim przy podejmowaniu wciąż nowych zadań i pomysłów na rzecz rozwiązania jednego z podstawowych problemów naszej gminy tj. braku miejsc pracy. Jeszcze jedno, nie będę posługiwał się nazwą firmy, ponieważ nie jest to według mnie istotą całości sprawy. Firma jedna czy druga była tylko miejscem, natomiast problem leżał niestety po naszej stronie.

PROBLEM

    Jak to bywa na początku większości z naszych działań, problem pojawia się jako pierwszy. W swojej pracy od samego początku odbywam wiele różnych rozmów z mieszkańcami gminy, z których większość dotyczy kłopotów ze znalezieniem pracy. Zarówno młodzi jak i starsi ludzie zgłaszają swoją chęć podjęcia właściwie jakiejkolwiek pracy. Myślałem sobie wtedy (obecnie wciąż podzielam ten pogląd), iż w sposób naturalny brak pracy przekłada się na brak możliwości budowania właściwych relacji społecznych. Bieda nie pozwala żyć, pozwala wegetować, a takie rozwiązanie nie może być przecież akceptowalne. Skoro tak, to potrzebna jest szybka analiza naszej lokalnej sytuacji.

SZCZUCZYN…

    Szczuczyn nigdy nie był potentatem przemysłowym, jeszcze kilkanaście lat temu istniało kilka zakładów pracy, nawet tych państwowych, które tworzyły swego rodzaju lokalny rynek pracy. Jednak przemiana ustrojowa z lat dziewięćdziesiątych „wyczyściła” go zupełnie. Kolejne lata nie przyniosły niczego w to miejsce. Jak rozwiązać ten problem?

    Nie będzie łatwo. Wielu już spotkałem i o wielu słyszałem „magikach”, którzy znają proste metody na wielkie problemy. W tym przypadku jasnym dla mnie było to, że problemu braku pracy nie rozwiążemy ani szybko ani lokalnie. Na konkretne działania w tym temacie potrzeba po prostu czasu, a na ich efekty potrzeba lat. Jednak „na chleb” ludziom brakuje już dziś i nie mogą czekać latami!

OKAZJA?

    Gdy rok temu otrzymałem zupełnie przypadkowo informację o tym, że jeden z liczących się w naszym kraju biznesmenów poszukuje miejsca na lokalizację swojej nowej firmy, postanowiłem umówić się z nim na spotkanie. Podczas niego okazało się, że plany te są dość odległe i bardzo niesprecyzowane, jednak mój argument w postaci dużej liczby osób poszukujących pracy okazał się interesujący. Otrzymałem wtedy informację, iż jest szansa na zatrudnienie nawet ponad setki osób w istniejącym już zakładzie. Warunki? Dość proste. Firma wtedy zatrudniała około 1500 osób, kolejnych 250 miało być zatrudnionych w okresie następnych dwóch – trzech miesięcy. Jest więc praca i jest już, nie za kilka lat! Co jeszcze? Pierwsza umowa miała być na czas określony, co jest oczywiste, gdy chce się poznać pracownika i ocenić możliwości jego dalszego zatrudnienia. Stawka około 12 zł. brutto za godzinę oraz pokrycie połowy kosztów dojazdu.

    Dojazd mógł rzeczywiście stanowić problem, pokonanie 70 kilometrów oznaczało spędzenie około godziny w jedną i drugiej w powrotną stronę. Dwie godziny były problemem, jednak w zestawieniu z kompletnym brakiem szans na znalezienie pracy tracił on na znaczeniu.

    Co więc miałem? Obietnica zatrudnienia około 100 osób, stawka początkowa 12 zł. za godzinę, pokrycie połowy kosztów dojazdu, zabezpieczenie środka komunikacji w postaci autobusu. To dużo jak na początek. Myślałem sobie wtedy, że to bardzo dużo, że jest to sposób. Może nie najprostszy, może nieidealny, ale rzeczywisty i na tyle bliski, iż już po dwóch tygodniach od mojej rozmowy wyznaczony został termin spotkania na miejscu. Pierwsze od wielu lat spotkanie w Szczuczynie w sprawie naboru do pracy.

ZACZYNAMY!

    Przystąpiliśmy do przekazania mieszkańcom tej informacji. Tablice ogłoszeniowe, internet, Ośrodek Pomocy Społecznej, wszystko po to, by o spotkaniu dowiedział się każdy zainteresowany podjęciem pracy. W wyznaczonym terminie świetlica OSP w Szczuczynie wypełniła się po brzegi, na spotkanie przyszło prawie 200 osób. Część rzeczywiście zainteresowana, część z czystej ciekawości. Ze strony firmy pojawiła się trzyosobowa reprezentacja, zespół odpowiedzialny za pozyskiwanie pracowników. Spotkanie przebiegało w sposób rzeczowy, kierownicy potwierdzili moje początkowe informacje, padło wiele pytań i wątpliwości. Wyjaśniony został system ośmio- lub dwunastogodzinnej pracy, jej rodzaj i potrzeby oraz oczekiwania pracodawcy. W tym dniu kwestionariusz potwierdzający chęć podjęcia pracy złożyło około 80 osób. W ciągu kolejnego tygodnia do Urzędu wpłynęło jeszcze 40, każdy z nich przesłaliśmy do firmy.

PIERWSZE OSTRZEŻENIE

    Zaczęły niepokoić mnie sygnały od samych zainteresowanych pracą, że nasza firma jest złym pracodawcą, bo „nie płacą”, praca jest ciężka… Niezwykle denerwował mnie fakt, iż sądy takie wydawały osoby, które nie miały żadnej merytorycznej wiedzy na temat firmy i warunków w niej panujących. Już wcześniej rozmawiałem z wieloma osobami tak zatrudnionymi i miałem na ten temat swoje wyrobione zdanie. Praca była konkretna, najczęściej zawierała się w prostych, powtarzalnych czynnościach przy taśmie montażowej. Nigdy nie było problemów z terminowością wypłat. A dyscyplina? Ta jest rzeczywiście, ale chyba nikt nie sądzi, że każdy z ponad tysiąca pracowników będzie robił, co chciał? Tak się nie da, dyscyplina musi być, jednak nikt nie stoi nad pracownikiem z batem!

DRUGI SYGNAŁ

    Już po dwóch tygodniach do każdej z osób, które złożyły deklarację zadzwoniono i umówiono termin spotkania, tym razem na hali sportowej pojawili się: kadrowa, specjalista od bhp i lekarz z medycyny pracy. Rozpoczął się proces zatrudniania. Kolejnym złym sygnałem było to, że z ponad 100 osób zgłoszonych na spotkanie na hali przyszło niespełna 60. Byli też tacy, którzy przyszli tylko po to, by zniechęcać innych od podjęcia zatrudnienia.

    Dalej wydarzenia poszły już szybko. Następnego dnia do autobusu podstawionego na Pl. 1000-lecia przyszło tylko 27 osób, z których część po zajechaniu na miejsce nie weszła nawet na teren zakładu pracy. Po tygodniu zostało tylko pięć osób chętnych do dalszej pracy.

WNIOSKI I PODSUMOWANIE

    Nie kryłem zaskoczenia! Sam chodziłem rano „do autobusu”, by rozmawiać z ludźmi, pytałem tych, którzy tak szybko porezygnowali, pytałem również tych, którzy jeździli do samego końca. Ci pierwsi mówili wprost: a panie tam trzeba pracować, nawet zapalić wyjść nie można, rzuciłem, bo i tak by nie zapłacili…, drudzy prezentowali zgoła odmienne opinie: jest ok, trzeba pracować, ale robota jest prosta i lekka, są przerwy, idzie wytrzymać.

    Cóż można rzec, by podsumować tą całą historię? Może na przykład tak; szybko przyszło i szybko poszło? Jednak nie! Nie przyszło szybko, ani nie przyszło łatwo. Możliwość podjęcia tej pracy stanowiła niepowtarzalna okazję, z której w naszych warunkach należało skorzystać, bez względu na niedogodności związane z dojazdem. Nie chodziło o to, żeby ludzi „wysyłać” do Zambrowa. Chodziło o to, by rozwiązać problem już, teraz! Dać w ten sposób naszej gminie czas na podjęcie działań, by praca była tu, blisko. Niestety nie udało się!

    A pracodawca? Firma, która chciała zatrudnić tylu nowych pracowników, stanęła na wysokości zadania, działała szybko i sprawnie. Nie przewidzieliśmy jednak czynników, które zaważyły na tym, że ludzie dosłownie bali się podjęcia pracy. Nie chciałbym, aby opisane przeze mnie doświadczenie poskutkowało jakimkolwiek zobojętnieniem społecznym. Jednak nie można pozostać milczącym w sytuacji, gdy o problemach z podjęciem pracy zaczynają głośno (medialnie) wypowiadać się osoby, które tą pracę porzuciły w pierwszej kolejności!

    Wnioski? W działaniach Urzędu Miejskiego w Szczuczynie nieustannie widzę miejsce na te związane z odbudowaniem rynku pracy w naszej gminie. Pomysłów nam nie brakuje, ten prosty i dostępny od zaraz został bezpowrotnie zaprzepaszczony, te czasochłonne wciąż realizujemy i mamy nadzieję, że efekt będzie bardziej pozytywny i długotrwały. Problem braku pracy to jednak nie tylko brak tzw. etatów, to również istotny problem światopoglądowy, a jego przyczyny są różnorodne: wykluczenie, długotrwałe bezrobocie, brak doświadczenia zawodowego, czy wreszcie naleciałości pokoleniowe. Dostrzegam te obszary i nie zamierzam ich w swojej pracy lekceważyć.

KOLEJNA SZANSA?

    Dziś coraz realniej mówi się o szansach związanych z podjęciem pracy przy budowie obwodnicy. Firma FCC prowadzi nawet stosowne zapisy. Jednak z rozmowy z kierownikiem budowy dowiedziałem się, iż prawie 20% z chętnych zapisać się przychodzi pod wpływem alkoholu! Czy mają szansę na zatrudnienie? Odpowiedź wydaje się chyba oczywista. Jak to odmienić? A tu już tak łatwej odpowiedzi nie będzie. Nie można jednak dopuścić, by za nas wypowiadali się „wieczni życiowi krytykanci”, którzy już szykują argumenty, że firma nie ta, że nie zapłaci, że lepiej nic nie robić…

    Nic co jest wartościowe, nie przychodzi nam łatwo, ale zdobyte z trudem „smakuje” znacznie lepiej, zdobywać więc warto. Mam nadzieję, że już niedługo będę miał lepsze wiadomości do przekazania.

Artur Kuczyński

Burmistrz Szczuczyna

powrót

drukuj

Liczba wyświetleń: 2965

Copyright © 2012 Urząd Miejski w Szczuczynie.
Zezwala się na wykorzystywanie materiałów zamieszczonych w witrynie, pod warunkiem podania źródła ich pochodzenia

Realizacja InBloom - strony internetowe